Niedźwiedź w Kampinosie

 

Działo się to w roku 1964, czyli za socjalyzmu. W naszem bratniem kraju rzondził niejaki Niekita Chruszczow. I to z jego odwiedzinamy w Syrenim Grodzie wiąże się ta opowieść. Niekita przed przyjazdem powiadomił za pomocom poczty naszego Gomułkie ,że ma życzenie polowanie u nasz uskutecznić. No to dawaj ,kto żyw w KCcie szukać mu miejsca na te rozrywkie. Żeby nie musiał daleko jeździć wyrychtowali mu ambonkie w Puszczy Kampinoskiej. Nałapali lisów, zajęcy, saren, z zamiarem wypuszczenia blisko ambony, kiedy gość na nią wlezie. Ale Niekita na dwa dni przed wizytom zadzwonił do Warszawy i mówi,że on najlepiej lubi polowanie na niedźwiedzie i że na takiego zwierza kontent będzie polować. Blady strach padł na nasze kochane władze.Dawaj dumać Gomułka ze wszystkimy ministramy i za cholere nic nie mogą wydumać. Ratonek przyszedł od niejakiego Antka Zaleszczaka, kuzyna żony jednego ministra. Antek, znany praski chojrak podjął się tego zadania najwyższej państwowej rangi, bo jego narzeczonom była Fela Grymaszewska, która w cyrku Arena w charakterze kobiety z brodom posade posiadała.Od niej to Antek słyszał ,że jest w cyrku niedźwiedź, któren już nie występuje , ze względu na podeszły wiek. Sobie tylko znanym sposobem odkupił (Podobnież za bańkie bimbru i zegar kukułkie) niedźwiedzia od dyrechtora cyrku.W umówiny dzień, kiedy gość z całom świtom, ubranom w obowiązkowe zielone ubranka wgramilił sie na ambone, Antek z treserem z cyrku podprowadzili niedźwiedzia w pobliskie krzaki i wypuścili. I byłoby się udało gdyby nie fatalna pomyłka z datom tego polowania. Otóż planujący to polowanie uznał, że dobry będzie dzień 25 maja ,zapominając całkiem ,że w tem dniu imieniny Leona się odbywają. Bo właśnie z tych imienin od leśniczego Leona wracał gajowy Gąsiorek na rowerze. A że imieniny były huczne to gajowy jechał w doskonałym humorze, podśpiewując „Rebekie” pod nosem. I nagle oczom nie wierzy  naprzeciwko niego ogromny kudłaty niedźwiedź. Rzucił Gąsiorek rower i wdrapał się na najwyżczy chojak przy drodze trzęsąc się ze strachu. A niedżwiedź jako ,że dziesięć lat w cyrku na rowerze jeździł, wsiadł na niego i pojechał. I taki obraz ujrzał niejaki Niekita. Niedźwiedż na rowerze przemknął przed ambonom, machając jednom łapkom jak go przez lata nauczono.

Podobnież cisza zrobiła się grobowa a szczenki opadli wszystkiem na podłogie. Afera z tego wybuchła międzynarodowa. Niekita straszył, że luxtorpedom w nas przywali i straszne wojne rozpenta, za te żarty z jego osoby . Ale przeszło mu pod wieczór i się uspokoił dzięki mocnym trunkom które obficie przy kolacji serwowano.A niedługo potem przestał być najważniejszem w swojem kraju i sprawa przycichła. Podobno jeszcze wiele lat po tym zdarzeniu grzybiarze opowiadali o dziwnym facecie w kudłatym futrze przemykającym na rowerze z klekocącym błotnikiem po zakamarkach Puszczy Kampinoskiej.

Opowieść tą słyszałem od dziadka, kolegi Antka, wiele lat temu a co jest w niej prawdą, co fantazją ,a co czas zatarł i zdeformował oceńcie państwo sami, chociaż to przecież w ogóle nieważne.

Szaconek dla prawdziwych Warszawiaków…

Stanisław Mitkowski