Działka króla Jana

Wracałem właśnie z mniasta na Grochów i z powodu dlatego uskuteczniałem przesiadkie na Placu na Rozdrożu, gdy ujrzałem pana Benka. Pan Benek wysiadał akurat z zatłoczonego autobusu 180, rozdając przy tem kuksańce i źle się wypowiadając o czyjejś mamusi. 
– Dzień dobry panie Benku! Skąd pan się fatygujesz?
– Dzień dobry. Minister kultury, sztuki i telewizji ogłosił, że do królów można w listopadzie za darmo. Znakiem tego pojechałem na działkie.
– Nie wiedziałem, że masz pan działkie.
– Bo nie mam. Na działkie do króla Sobieszczaka.
– Do Wilanowa?
– A gdzie? Do Grójca? We Wilanowie król Jan działkie kupił i nową, aligancką willę wybudował. I stąd też się wzięła nazwa. – A po co panie Benku Sobieszczakowi ta działka? Służbową kwaterę na Zamku przecież posiadał!
– Miał, ale co własne, to własne. Poza tem sejm również na Zamku figurował.
– A co było na Wiejskiej?
– Wieś głęboka, proszę szanownego pana. Krzaki.
– Jakie krzaki?
– Normalne – malyna, agrest, poprzeczka.
– I co, Sobieszczak nie chciał na zamku zamieszkiwać? Blisko do pracy miał, mógł później wstawać, trambajem nie musiał jeździć przez całą stolycę…
– Słusznie, ale czy zdajesz pan sobie sprawozdanie, jak to jest mieszkać w jednem budenku z posłamy? Idziesz pan po bułki i mleko, a tu poseł z Biłgoraja gumowem, męskiem interesem wywija! Albo poseł profesor od much i inspektów redachtorkie fizycznie znieważa! Albo pan premier z Żyrardowa pokazuje jak kończy prawdziwy mężczyzna! Albo idzie pan Waldek przebrany za strażaka i wogle się nie boi! Albo poseł prezes z Żoliborza kombinuje, jak by tu komuś sprzedać kose pod ziobro!
– Faktycznie, duża nieprzyjemność.
– A jeszcze bądź pan uprzejmy pamiętać, że Sobieszczak mnieszkał z Marysieńką i czwórką latorośli, chciałbyś pan, żeby pańskie dzieci patrzyli się z bliska na, za przeproszeniem, parlamęt?
– Fuuuuu!
– No więc. Postawił sobie znakiem tego Sobieszczak dacze we Wilanowie, bo to ładne miejsce, nad wodą, dużo autobusów, blisko do tefałenu na interwiu i temuż podobnież.
– A co panu się najbardziej spodobało w tej historycznej pamniątce?
– Mnóstwo rzeczy, panie sianowny. Majmury, proszę pana. Na ścianach obrazy, tarcze, szable…
– Tarcze, szable? A po co? Nie bał się król, że mu dzieciak szable zdejmnie i na obrazach wycinankie uskuteczni?
– Może się i bał, ale sprawy państwowe byli u niego na piedestale. Co i raz dzwonili do Sobieszczaka: „ Czy to pan król? Melduje posłusznie, że znowuż jest draka z Tataramy!” I Sobieszczak galopkiem brał ze ściany narzędzie pracy i jechał dawać wrogom w kuchnie.
– A co jeszcze wywarło na panu niezatarte wspomnienie?
– Królewska sypialnia. Pełny fędesiekl, można powiedzieć. Łóżko starożytne, widać, że na Kole kupione za niewąski pieniądz, na niem kordła z wierblądziej wełny, a w sypialni Marysieńki to samo.
– Chwilunia, co mi pan tu zaznaczasz? Król i królowa posiadali oddzielne sypialnie? Coś im zgrzytało we fisharmonii małżeńskiego pożycia?
– Co pan, nic im nie zgrzytało. Więzy miłosne umacniali.
– Mam zaszczyt nie rozumieć.
– Jak pan masz swoją boginie cały czas pod ręką, to namiętność troszkie, z przeproszeniem pańskiem, oklapuje, czy też wszak nie?
– Obliczaj się pan ze słowami! Nie pańskiej babci zamazany interes!
– Nie denerwuj się pan, o narodowych dziejach rozmawiamy. Otóż dla rozniecania miłosnego pożaru król i Marysieńka wymyślili sobie przeszkody. Jak pan musisz w nocy przekradać się do swojej bogini po ciemku i musisz pan uważać, żeby zabytku drogocennego po drodze nie potrącić i żeby nie obudzić takiej pani, co w każdej wilanowskiej komnacie figuruje, żeby za sznurek nie przechodzić, to taki owoc jak smakuje? Lepiej, nieprawdaż?
– Może, ale taka namiętność codziennie, to rano człowiek chodzi w charakterze żywego nieboszczyka.
– Możliwość, ale panu wystarczy, pan wybaczy, spłodzić syna i posadzić drzewo, a taki król musiał całą dynastię Piastów założyć. I co, w trzy noce miał to uskutecznić?
– To powiem panu, panie Benku, że może cysorz to miał klawe życie, ale król to już nie.
– Otóż to, królewski, ale ciężki kawałek chleba…, a wiesz pan co? Jak już tu jesteśmy, to może i do Łazienek pójdziemy liznąć historii, a potem łyknąć coś teraźniejszego?
I poszliśmy, a co tam zobaczyliśmy, o tem wyszczególnie detalycznie następnym razem.

Przemysław Śmiech