Łazienka króla Stasia

No więc udaliśmy się z panem Benkiem do Łazienek, aby kontynuować w dalszym ciągu zwiedzanie królewskich rezydencji.
– Wejdźmy od razu pierwszem wejściem, celem uczczenia znanego lyterata dla młodzieży pana Sienkiewicza. – zaproponował pan Benek.
– Troszkie mnie ten pomnik nie podchodzi, gdyż pan Sienkiewicz był artystą prima sort, a co my tu mamy zaszczyt widzieć? Faceta ze smutną facjatą, z powodu, że arcydzieło mu nie wychodzi i wyrzuca kartki wont.
Wzięłem pana Henryka w obrone Częstochowy.
– Panie Benku, przepraszam za pardon, ale nie masz pan racji bytu w tej chwestii. Mniemam mnianowicie, że artysta Sienkiewicz został uwidocznionem tuż po tem, jak napisał, że mały rycerz wysadził się w powietrze dymanitem, na okolyczność, żeśmy się poddaly Turkom i dlatego jest taki melankocholiczny. – Może i tak. Ale mnie się wydaje, że smutny jest też na okolyczność, że wysnuł nagły wniosek, że za wcześnie trylogie skończył.
– W jaki sposób?
– A w taki, że za szybko przerobił Wołodyjowskiego na zimne zwłoki. Trzeba jemu było małego rycerza do husarii zapisać i na odsiecz Wiednia posłać. Z tego rzecz jasna byłaby kolejna lektura dla małoletnich pętaków i więcej wierszówki dla pana Sienkiewicza.
– Mały rycerz w husarii? Chyba w dziecinnej zbroi? Albo z szyszaka by mu zrobili! Poza tem pan Michał jako obywatel małoletniego zwrostu, nie dałby rady husarskiej kopii udźwignąć, chyba, żeby mu Baśka pomogła.
– Pozwól pan teraz, że zbliżymy się spacerowym rozkrokiem do pomnika pana Fryderyka Szopy, autora licznych szlagierów, chwytających za serce i nie tylko.
– A z powodu dlaczego pan Szopa tu figuruje?
– Historia ojczysta nasz poucza, że kiedy król Staś umawiał się z Katarzyną na ksiuty w Łazienkach, to pan Szopa im na pianinie zaiwaniał „Oczy czarne”, „Białego misia” i „Daj mnie te noc”.
– Ale coś źle grał, bo Staś Katarzyny nie zbajerował.
– Nie zbajerował, bo ona lubiała piosenki radzieckie na bałabajce, poza tym miała bardzo poprzeczny charakter. Chodźmy teraz do Pałacu na Wyspie.
Gdy już stanęliśmy pod Pałacem pan Benek zaznaczył:
– Otóż i Łazienka.
– No przyjemna, ale dlaczego nie mógł Staś dokonywać abluncji na Zamku Królewskiem?
– Z powodu parlamętu. Ciągle się tam posły kręcili i co i raz któryś wpadał za potrzebą. Mniałbyś pan cierpliwość pinddziesiąt razy dziennie odpowiadać: „Zajęte!”
– W życiu!
– A weź pan jeszcze pod rozwagie, że król Stanisław był delektant pci naprzeciwnej, a gdzie się przyjemniej spija nektar z jej ust, jak nie w otoczeniu zieleni miejskiej?
– To w Saskiem Ogrodzie mógł nasercowe parle franse uskuteczniać, czyż wszak nie?
– W Saskiem Ogrodzie orkiestry ogólnowojskowe marsza rżną, trambaje mkną na Żoliborz, niańki rozpuszczają mordy na dziatwę, czy to są waronki do wdrażania przyrostu nadnaturalnego?
– Nie, ale tu też nie jest łatwo, stonka turystyczna, emeryci, renciści…
– Zgadza się, jednakowoż jest tu więcej zagajników i tajemnych zakątków, w którech możesz pan emameblować boginie serca swego. A jak już nie ma gdzie, to siup z damą do łódki i regaty mniłosne po sadzawce. Ale nie myśl pan, że król Stanisław trudnił się tylko tym, co pan wisz, a ja rozumię. W temże pałacu król zbierał do kupy sfery miarodajne na słynne obiady ćwiartkowe.
– Z powodu dlaczego ćwiartkowe?
– Z powodu dlatego, że rozmawiano naobkoło kultury i sztuki i król miał zaszczyt wymagać, żeby to była rozmowa poziomowa, a nie ochlaj u szwagra. I znakiem tego, każden gość dostawał do pyzów i flaków tylko ćwiarteczkę, bo się król był za abstenenta.
– To co to za abstenencja z ćwiarteczką?
– No nie bądź pan chomąt z głębokiej prowincji, a co to za popitka z ćwiarteczki?
– Skromna, nie powiem.
– A widzisz pan. Chodź pan jeszcze do antyteatru.
Przepchnęliśmy się jakoś przez młodzież męską z Podlasia i pan Benek zaczął wyszczególniać.
– No więc nazywa się to antyteatr, gdyż jak pan zauważyłeś bacznem okiem, ta placówka kultury dachu nie posiada.
– Nawet zasuwanego?
– Nawet. Jest za to rów, w celu w razie gdyby frekwencja wyraziła dezaprobatę dla artystów za pomocą zgniłych jajec i pomidorów, to żeby miała daleko rzucać.
– Znakiem tego dbał król Stanisław o artystów?
– Owszem, czemu nie. A najbardziej o artystki, zwłaszcza z popiersiem ala alabaster. Wracając do rowu, profesor Wiechecki wysnuł hipotezę, że: „rów istnieje na to, żeby trynknięci widzowie nie włazili na scene do baletnic”.
– Możliwość. Apropos artystek, która godzina, panie Benku?
– Moja Pobieda wskazuje kwadrans na siódmą, a co?
– A bo mnie się właśnie przypomniało, że od godziny powinienem być w mojem gniazdku, czyli, że po powrocie czeka mnie niewąska aria w wykonaniu mojej małżonki…

Przemysław Śmiech