Odbywaliśmy właśnie z mem sąsiadem, panem Ambrożym Keksem tryumfalne turne po warsiaskiej gastronomii, gdy oto nasz zamglony zwrok utkwił sie w zwieszczu Adamie. Pan Ambroży chwilkie mu się wpatrywał, po czem zagaił w te słowa:
– Słyszałeś pan? Podobnież Pan Tadeusz ma iść paszoł wont ze szkoły.
– Pan Tadeusz? Nie znam człowieka. A dlaczego? W czasie lekcji dawał w gazomierz? Czy chciał uskuteczniać przyrost nadnaturalny z ciałem pedagogicznem odwrotnej pci?
– Albo pan jesteś abnegacja umysłowa, albo przedobrzyłeś pan akonto napojów wyskokowych. Pan Tadeusz, z książki literata Mickiewicza, który figuruje wizawi i aż się za serce trzyma z powodu pańskiej irgo…, ingo…, irygacji.
– Nie pamiętam, uprzytomnij mnie pan, panie Ambroży.
– Otóż. W książce tego danego Mickiewicza bierze za udział pan Tadeusz. Po ukończeniu politechniki wraca się na wieś do stryja, gdyż jego rodzice mnieli zaszczyt przejść już w stan nieboszczycki.
– Po co wrócił?
– Na gospodarkie.
– Po polibudzie? Nie lepiej mu było skończyć esgiegiewu?
– Nie wiem, może po polibudzie był oblatany w traktorach, kombajnach i temuż podobnież. Słuchaj pan dalszego przebiegu. Zajeżdża ten Tadeusz do stryja, ogląda hektary: grykie, dziencieline i inne pszenżyto. Nagle w ogórkach szklarniowych przyuważył cud dziewczyne – Zosie, do której, jak to w książce, od razu poczuł sercowe przynależność.
Wieczorem stryj zrobił na cześć Tadeusza garden partę, czyli ochlaj z zimnemi zakąskamy.
– Nasz człowiek!
– Na tem bankiecie Tadeusz wykonał kilka ćwiarteczek i z powodu dlatego dziewczyna Zosia pomyliła mu się z ciocią Telimeną, również o przyjemnej autonomii cielesnej.
– Jak mu się pomyliła?
– Bardzo mu się pomyliła. Tak bardzo, że kiedy ciotkie mrowki obleźli w lesie, Tadeusz w dyrdy poleciał jej te mrówki wyjmać.
– Z litości?
– Z desusów. W tem samem czasie kiedy Tadeusz biegał na ksiuty, jego stryj mniał sprawe z sąsiadem o mur graniczny. Stryj był troszkie niezadowolony, bo myślał, że Tadeusz mu pomoże uskutecznić sąsiadowi mordobicie, a ten tylko mrówki i mrówki. Znakiem tego wezwał Tadeusza i obsztorcował go na perłowo na okoliczność, że ty, Tadziu na gruchanki co i raz wypadasz, a tu mi sąsiad mur graniczny reperuje!
– Słusznie.
– Słusznie. Na dodatek Telimena zwąchała, że Tadzio jednego dnia mrówki z niej zbiera, a drugiego Zosie emamebluje w celach matrymonialnych. Z powodu dlatego zrobiła Tadziowi piekło gorące i wjechała mu na godność, na mamusie i na braki w kulturze osobistej. Tego Tadzio mniał już wyżej uszów i zaznaczył do stryja: stryjek, nie mogie już z temi babami, jade na wojne troche odetchnąć.
– Pojechał?
– Pojechał, oficerem się został i z pierwszej pensji poloneza sobie kupił. Jak zajechał do stryja, to cała wieś się zleciała, a potem żyli długo i szczęśliwie.
– Z kim?
– Z Zosią. Ciotka Telimena wydała się za hrabiego.
– Jakiego hrabiego?
– Nie wiem, Monte Christo chyba. Widzisz pan, i teraz pani minister od edukacji takie życiowe literature ze szkół usuwa…
– I co z tego będzie, panie Ambroży?
– No co? Już zwieszcz Adam to przewidział: nieuctwo i mroczne średniowiecze, czyli: „Było cymbałów wielu…”