Paryż Północy

Niedziela była ciepła, słoneczko wisiało na niebozasłonie, a ja siedziałem z panem Ambrożym przy stoliku „Grochowni”, któren figurował na chodniku. Pykaliśmy w chińczyka, piliśmy kawkie i kikowaliśmy na studentki, które wylatywały z pobliskich akademików na ksiuty do Skaryszaka. Przyjemna zabudowa cielesna dziewcząt powodowała u nas częstotkliwość serca i takie senne marzenia, że gdyby nasze małżonki umniały czytać w myślach (od czego niech ręka boska broni), to pewnie nie obyłoby się bez przechylenia czary goryczy, a możliwość, że poszłyby w ruch chochle, patelnie i tem podobne utensylia.

– Wiesz pan co? – zaznaczył pan Ambroży.

– Tak sobie patrze na te nasze ulice, na te nasze dzierlatki, na te aliganckie filiżanki z Włocławka, a w nich kawkie, a na niej prima sort piankie i wiesz pan co?

– Nie wiem, nie zdaje sobie sprawozdania, panie Ambroży.

– Pozwole sobie wzwrócić panu uwagie, że nasz Grochów robi się, proszę szanownego pana, na Paryż Północy.

– W jaki deseń, panie Ambroży?

– W każden. Weźmy kulture i sztukie powyższą. Masz pan ochote zanurzyć się w lekture, zasuwasz pan do biblioteki na Paca, albo do Antykwariatu Grochowskiego. Chcesz pan łyknąć kawkie, herbatkie, ciastko skonsumować i zagrać w warcaby, masz pan Grochownie. Chcesz pan muzyki niepoważnej w towarzystwie napojów wyskokowych albo się grzecznie spytać jakiegoś poete co tam, panie, w polityce, szorujesz pan do „Kici Koci”. Chcesz pan sie leguralnie przynależeć do bomondu, zakładasz pan kościołowy garnitur, muchie na szyje, bierzesz pan świeżo odmalowane żone pod depachie i fru do weteryniarzy, gdzie Smykfonia Warsowia wykonuje usługi muzyczne dla ludności. Paryż wysiada!

– Pod wzglendem rozrywki faktycznie u nasz leży. Ale nie mamy wszak Sznaps Elize!

– Jak to nie mamy? A Grochowska prencypalna ulica, na której mkną w te i nazad trambaje i inna komunikacja?

– Zgadza się, panie Ambroży. A co z wieżą Ajfla?

– Pan to masz jednak poprzeczny charakter, jak pragne zakwitnąć. A Żelazny Słup to pies?

– Noo, nie pies, jednakowoż, na wieże Ajfla możesz pan, panie Ambroży windą wjechać, lanszafty naobkoło podziwiać…

– Acha i zawrotów głowy dostać czy innych retorsji. Za to na naszem słupie obrazki są, co młodzież i dziatwe pouczają na okoliczność dziejów ojczystych, a na tem Ajflu co?

– Nic, pincet metrów gołej kraty.

– A widzisz pan, Paryż wysiada!

– Musowo! Ide, bo moja osobista lamur oczekuje z kolacją. Znakiem tego – orezerwuar, panie Ambroży!

– Orezerwuar!

Przemysław Śmiech