A jednak się kręci …

W wielu miejscach można usłyszeć i przeczytać, że gwara warszawska już nie istnieje lub że jest w zaniku. Niektórzy twierdzą, że jest wręcz reliktem przeszłości i jej resztki można usłyszeć jedynie na ulicach Pragi.

Czy należy w to wierzyć ? Czy tak jest rzeczywiście ? Sądzę ,że nie. Można ją usłyszeć niemal na każdym kroku, trzeba tylko wiedzieć, na co zwrócić uwagę.

Jest wiele cech gwary warszawskiej. Wymowa końcówek, zdrobnienia i masa innych. Nie będę ich tu wymieniał. Skupie się na jednej, chyba najbardziej charakterystycznej. Chodzi o tzw. „ak-i”. Manierą gwary warszawskiej jest dodawanie wszędzie, gdzie się da, swoich „ak-ów”, czyli końcówki „-ak”. Choćby słowo „warszawiak”. Ale nie tylko. Kto nie używał formy „prosiak”, „kurczak” czy nieśmiertelny „schaboszczak”? Przykładów można podać wiele. Ale nie w tym rzecz.

Żywy język jest w ciągłym ruchu. Zmienia się, dopasowuje do sytuacji, ciągle ewoluuje. Najważniejszym wskaźnikiem świadczącym o rozwoju języka jest pojawianie się nowych słów.

Jakiś czas temu w jednym z ursynowskich marketów usłyszałem zdanie: „Gdzie masz tego paleciaka ?”. Słowo „paleciak” wprost mnie urzekło. Dlaczego ? Bo jest tak warszawskie, jak „warszawiak” czy „schaboszczak”. Ale przede wszystkim dlatego, że jest jaskrawym przykładem na to, że gwara warszawska nadal jest żywa i ma się dobrze.

Wszyscy ci, którzy sądzą, że jest inaczej, powinni przejść się ulicami Warszawy i wsłuchać się w jej język. Bez problemu usłyszą zwroty i słowa charakterystyczne dla tego miasta. Wystarczy tylko chcieć słuchać …

Admin

PS. Gwara warszawska not death !