Od pół roku mieszkam na Pradze. Co raz bardziej mi się tu podoba i w sumie to jestem zadowolony, że mnie los na te część stolicy rzucił. Żona co prawda mniej się z tego cieszy ale powoli zaczyna się oswajać. Drażni ją tylko to, że czasami jak rozmawia w sklepie lub z sąsiadkami (co czasami jest ciężkie zważywszy na fakt że jesteśmy tu nowi) nie rozumie co się do niej mówi. Tłumaczę jej potem, że to jest gwara, że warto się jej nauczyć bo to coś, co rzadko już się słyszy na ulicach a chyba warto kultywować tradycję. Szczególnie, że mieszka się w takim miejscu. Ja sam niedawno też wziąłem się za jej naukę i dzięki temu, że w necie znalazłem dużo stron z wyrazami, zwrotami, coś niecoś zaczynam kumać.
Staram się też nawijać w domu w tem typie mowy (che, che nawet czasami jakieś krótkie zdanie sklecę) ale kilka razy ściereczką przez czerep dostałem więc wychodzę na strych i tam w ciszy sobie próbuję gadać gwarą. A tak sam do siebie i nie oznacza że choruję. Dobrze było by mieć jakiegoś nauczyciela co mógłby podpowiedzieć co i jak ale z kim tu gadać? Dozorca? Ten może i by się nadawał, ale on zawsze tak dziwnie na mnie patrzy jak przechodzę obok niego więc unikam jego wzroku. Ale tak było do wczoraj bo dziś miałem takie zdarzenie które trochę pozmieniało pewne rzeczy związane z podwórkiem, dozorcą i moim mieszkaniem na tej dzielnicy.
Uff ale upał. Ze 30 degrasów w cieniu. Jak dobrze że z tramwaju, przepraszam za pardon, z bambaja (zapomniałem że muszę się uczyć gwary) na chawirę blisko – będę zaiwaniał. Ale się ze mnie leje. Wpadnę na chawirę, obiadzik wtryndolę, kąpielisko w chłodnej wodzie uskutecznie i pifka się napije. Kurna pifka nie mam zimnego. Do tego sklepu na rogu podejdę.
– Dzień dobry, kłaniam się nisko sianowej kerowniczce, dwa króle na wynosik proszę.
– Te klient … a ty się z cyrku urwał czy humoreskie z kogo odstawiasz?
– Przepraszam głupio wyszło bo nie rozumiem. Chciałem błysnąć bo się uczę od niedawna gwary ale jak to mówią trafiła kosa na kamień. Czy może mi to pani na nasz normalny język przetłumaczyć?
– To czego tem ozorem po naszemu nawija jak nie rozumie. O losie!!! Pytałam czy się pan z choinki urwał czy też żarty sobie ze mnie stroi!
– A przepraszam. Nie, nie robię żartów tylko się uczę … ale widzę że słabo.
– A od niedawna pan tu mieszkasz?
– Od pół roku.
– A gdzie konkretnie?
– A tu blisko pod 17.
– A to tam gdzie struplem jest sianowany obywatel pan Antoni !
– Kim przepraszam?
– Strupel to znaczy dozorca czy jak pan woli cieć. Leguralnie to jak pan chcesz się nasiej gadki uczyć to idź do niego. Lepsiego speca jak on nie uświadczysz w naszej dzielnycy.
– Naprawdę, a taki się wydaje nie miły ten pan. No dobra to ile za te dwa piwa?
– Nie piwa tylko pifka, a że także pan panie ładny do mnie zagadał na dzień dobry, szczerze mówiąc to dawno do mnie nikt takiego tekściku nie zapodał, to dziś wyjątkowo na koszt firmy dla pana będą.
– A dziękuję. Szacuneczek sianownej kierowniczce.
– A idź że łapserdaku – powiedziała sprzedawczyni śmiejąc się przy tym do mnie.
Wracając po drodze miałem chwilę aby się nad tym wszystkim zastanowić. Kicha wyszła z tą gwarą. Myślałem że błysnę a tu tylko dupa. No i ten cieć. On jakiś taki dziwny jest. Na speca nie wygląda bo z rzadka się odzywa ale może i pani kierowniczka ma rację. Wiekowy to on jest na pewno. Kiedyś przy okazji go będę musiał zagadać. No nareszcie w bramie (pomyślałem) ale jaki chłód miły od tych starych murów idzie. Wchodząc na podwórze zobaczyłem na ławce siedzącego pana Antoniego. Kurcze akurat nadarza się okazja to może zagadam.