Wielka Warsiawska 29.09.2012 – podsumowanie

Jak wygląda koń, każden jeden wie. Byli czasy, że w mnieście zwierze takie było także samo popularne jak dziś pies, kot czy inszy drób dachowy, znaczy sie gołąb. Posłusznie pracowaly te podkute dranie, popędzane przez wozaków warsiawskich. Harówka od świtu do nocy, troszkie wody, owies, suchy chleb, żadnego specjalnego traktowania czy nagród. Ale byli insze konie, które w samem środku dzisiejszej Warsiawy zaiwaniali jak trafione prądem stałem i zmiennem . Te z koleji uważane byli za hrabiów ! Żarło salonowe, opieka dochtorska prywatnej inicjatywy i mniłość! Mniłość, prosze ja Was, tłumów warsiawskich. Ciągle i wciąż tak jest, że bieganie uskuteczniają po dziś dzień, ale można by powiedzieć, troszkie bez sensu. No bo jak taka szkapa z dryndą jechała, na ten przykład, spod Wileniaka na plac Zbawiciela, to niemożebnie sie zmęczyła ale był kurs był od, do tak zwanego, do.  A tutej? Lecą jak wariaty w kółko, a potem uchodzą za najlepsiejsze w swem fachu. Jaki to fach? Robią one w Totalizatorze Sportowem w charakterze maszynki do wygrywania pieniędzy. Biegają tak w Warsiawie od wieku osiemnastego. Oficjalnie zaś, choć z przerwamy, od 1841 roku – najsampierw na Polach Mokotowskich, a od roku 1939 na Torze Służewieckiem. Różnie sie te gonitwy nazywają ale cel jest jeden! Jak taki cwaniak, ujeżdżany bez faceta o posturze małoletniego pętaka, zrobi kursik przed innemi cwaniakamy, i doczłapie sie pierwszy, to ludzie co na na niego postawili ciężkie flote pomnożą ją albo podzielą …..los stojących w ogonku do opieki społecznej po zapomogie. 100 lat temu nazad odbyła sie u nasz pierwsza gonitwa, a detalycznie Wielka Warsiawska. No i zaprosily nasz, czyly Stowarzyszenie Gwara Warszawska, byśmy przy tej okazji zorganizowaly i poprowadzily konkurs, a nawet końkurs, na najlepszejszy ubiór z lat 20-tych i 30-tych . Nagrody fondowaly Wyścigi oraz Head Fashion Style. Luda odpicowanego na czasy przeszłe na te zabawe troszkie sie zgłosiło, a drugie troszkie zaprosiliśmy z tłumu. Ale i przykrość była, bo zdarzyło nam sie odmówić, z tej przyczyny, że strój musiał być wyrychtowany w stylu międzywojennym na tip top! Jeśli bucik nie pasował lub faszon był zbyt teraźniejszy, trza było powiedzieć „nie”, albo gdy któś zgłosił sie po czasie wyznaczonym na zapisy. W czasie zapisów trwała ogólna nerwówa bo i my postawialiśmy pare moniaków na tego czy owego konika niegarbuska. Raz sie wygrało, raz sie przegrało ale gront, że zabawa była klawa. Rozstrzygnięcie konkursu mniało mniejsce na padoku, zaraz przed Wielką Warsiawską, która była przedostatnią gonitwą dnia. W tak zwanem jury byliśmy my ( Sylwia, Janusz i Towalszczak) . Ale ponieważ, że nikt nas zasadniczo nie zna, mnieliśmy niemożebny zaszczyt skorzystać z pomocy panów Mateusza Damięckiego i Marka Siudyma. Czasu było mało, a nawet mniej i z tegoż powodu rozdanie nagród trwało 5 minut. Ale przy pomocy tak zwanech gwiazd filmu i telewizji, udało sie.

Pierwsze mniejsce zajęła pani Klaudia Olczak, pięknej urody blondynka z odbiciem żywcem wyjętem z lat 30-tych wieku XX, od krztałtu obcasika po kostiumik i woalkie. Ucieszyła sie z wygranej głośnych krzykiem, i z gracją dam przedwojennych salonów Stolycy i odebrała nagrode. Zresztą nagrody otrzymali wszyscy, którzy zgłosili sie do konkursu.

(fot. Katarzyna Piotrowska-Skiba)

Niemożebnym by było nie wspomnieć o tych z rodaków przebywających na Wyścigach tegoż dnia, co do nas podeszli pogadać, konkursik wygrać i o naszej nawijce to i owo zaznaczyć. Wszystkich bez wyjątku pozdrawiamy! Do zobaczenia za rok!

(fot. Tor Służewiec)