Kto jest z Marsa

Nie ma sprawiedliwości na tem łez padole! Tak sobie myślałem froterując z panem Benkiem podłogie w salonie państwa Baryłków. A z powodu dlaczego tak się stało, że padliśmy na kolana przed bezlytosną przemocą?

Otóż dzień wcześniej odbyłem z panem Benkiem w jego piwnicy krowensację na temat dziejów ojczystych. Rzeczywiście, nasz dialog przeciągnął się troszkie, małżonki przerwały nam o drugiej nocy. Ale czy to jest powód do toczenia rabanu? Czy przykry fakt odnalezienia przy nas trzech pustych ćwiarteczek upoważnia do nazywania nas moczymordami, ochlapusami, ochfiarami monopolu i temuż podobnież?

Czy warto cholerować pod adresem człowieka tylko dlatego, że opędzlował zawartość połowy piwnicznych słoiczków? A do czegóż, na litość boską, służyły te marynowane grzybki, śledzie i korniszonki, jeżeli nie do bezpośredniej konsumpcji? Czy to jest okolyczność niełagodząca, żeby rodzonego małżonka objeżdżać na perłowo ze szlaczkiem?

Na wskutek tej hecy zostaliśmy z panem Benkiem skazani przez Ostateczny Sąd Małżeński, złożony z naszych dozgonnych połowic, na miesiąc ciężkich prac domowych.

No i właśnie uskutecznialiśmy wysoki połysk na parkiecie, gdy pan Benek postanowił podzielić się ze mną swojemi gorzkiemi przemyśleniami apropo.

– Patrz pan, to po to człowiek w charakterze absztyfikanta w aliganckiem, pożyczonem od sąsiada halsztuku na szyi, z rośliną ozdobną i ze skromnem upominkiem rzeczowem oddawał swe serce, żeby na stare lata…

– Szkoda gaduchny, panie Benku. I jakie koszta się poniosło!

– Koszta głównie moralne.

– W jaki sposób?

– W taki, że bukiet rąbnąłem u jednego ogrodnika. Przedmieście, zimna noc, że o złym psie nie wspomnę. Są koszta?

– Są panie Benku.

– A co się człowiek nawiosłował w Łazienkach! A co się najadł lodów i waty cukrowej! A co się wynudził w kinie! A jeszcze odciski na potańcówkach!

– Oj, tak panie Benku! Szanże raz, szanże dwa!

– Otóż. A jeszcze przepisywanie cudzych głupich wierszy! A jeszcze te wielokilometrowe spacery, żeby na koniec dostać tylko całusa!

– Tak było!

– I w co? W policzek! A jeszcze udawancja, że się nie lubi piwka, gorzałki i kart z koleżkami!

– Straszne!

– A jeszcze tetatet u niej w mieszkanku, ale rączki przy sobie, bo mamusia w salonie czuwa!

– Piekło gorące!

– I co mamy za to, żeśmy sobie pozwolily założyć na szyje węzeł małżeński?! Bezduszny stosunek! Wygawor na każdziusieńką okolyczność gazowania! Wjeżdżanie na godność osobistom!

– W jaki deseń, panie Benku?