Hanka Makidatna

Z cyklu Kreminał czyli zeszłoraki na całe pare

O żoknach

W roku 1932 na prawdziwe grande ważył sie jeden Milewski zasadniczo Jan, któren katrupił swoje żonki. I nie wiadomo ile by jeszcze przeflancował na tamten świat, gdyby nóżka mu sie nie powineła i nie zawlekli go do ciupy przy trzeciej żonie, którom śćwiartował siekierom i we worku zatargał do Zielonki, gdzie spacerkiem rozprowadził zezwłok trupki. Ktoś go jednak przyfilował i nadał na komisariat.  Polecieli mundurowi ale Milewszczak już w pociągu, wraca sie do Warszawy. No to dali cynk na koleje i na Dworcu Gdańskim go zawineli. Dostał czapkie.  Osierocił jednego syna Romana, któren był klawisznikiem.

To lekrama ferajny Świt Żywych Muzyków

Som to herbatniki morowe nadatne i do bitki i do wypitki ale detalicznie stworzone pod muzykie . Majom matkie the-rektorkie, która niemi dereguje i wtenczas wyrabiajom sie na zakrętach i przy innszych nutach też.

W konkretnym detalu, kto na czem zaiwania, można sobie doobejrzeć na ichniejszem irternetowym wuwuwuszczaku  www.switzywychmuzyków.pl

A i reszte mili Państwo tam oblecom

„Autobus”

„jak Warszawa Warszawą najstarsze ludzie nie pamiętają takiego rozbebeszenia ulic i tretuarów ” – tak napisał Wiech w jednym ze swoich felietonów i od tamtej pory dużo się podtem względem nie zmieniło. I nie bądźmy drobiazgowe ale poniższy szlagierek należy ciut przefasonować:

 

” Autobus … „

gdy o świcie brnę powoli przez ulice

jak przyjaciel dobry remont wita mnie

i naprawdę nawet wrogom swym nie życzę

tylu korków co w Warszawie dzieją się

proszę wsiadać wszyscy spóźnią się do pracy

pojedziemy wolno choć wokoło las

las rusztowań wokół nas to właśnie znaczy

że tu stoi, stoi w miejscu czas