O żoknach
W roku 1932 na prawdziwe grande ważył sie jeden Milewski zasadniczo Jan, któren katrupił swoje żonki. I nie wiadomo ile by jeszcze przeflancował na tamten świat, gdyby nóżka mu sie nie powineła i nie zawlekli go do ciupy przy trzeciej żonie, którom śćwiartował siekierom i we worku zatargał do Zielonki, gdzie spacerkiem rozprowadził zezwłok trupki. Ktoś go jednak przyfilował i nadał na komisariat. Polecieli mundurowi ale Milewszczak już w pociągu, wraca sie do Warszawy. No to dali cynk na koleje i na Dworcu Gdańskim go zawineli. Dostał czapkie. Osierocił jednego syna Romana, któren był klawisznikiem.