Pan Tolek

Smoki czyli legendy bardzo nieznane

Niedziela była bardzo piękna, pełna słońca i zapachu wiosny. Wybrałem się więc na starówkę na spacer. Znajoma sylwetka Pana Tolka mignęła mi nagle przed oczami, więc zagadnąłem z uśmiechem:

– Witam Pana, co za spotkanie, czyżby Pan był wielbicielem smoków, zapytałem rzucając wzrokiem na tablicę wiszącą nad naszymi głowami i obwieszczającą ,że oto jesteśmy koło restauracji „Bazyliszek”.

-A szaconek-odpowiedział Pan Tolek. Smoki faktycznie to ciekawy temat. Kiedyś istnieli, a teraz smoków jak na lekarstwo. Bida z nędzą czyly też posucha.

-A zna Pan jakieś legendy o smokach? Zapytałem

-No dzieciak Pan jesteś, obraził się Pan Tolek. Znam wiele.

Fafkulce czyli języki obce

Tuż przed Nowym Rokiem wracałem spiesząc się z pracy. Wyskoczyłem z tramwaju i poszedłem żywszym krokiem w kierunku domu. Mało nie wpadłem na dobrego znajomego Pana Tolka, który szedł w kierunku przystanku, ale wyglądał jakoś inaczej. Szedł z rękoma lekko uniesionymi na boki i klatką piersiową wypięta do przodu. Jak kulturysta tuż przed wyjściem na podest w czasie zawodów.

-Cześć Panie Tolku, co Pan tak idzie jakby Pan przez całe życie telewizory w ZURci-e nosił pod pachami. I to po dwa na raz, zapytałem z uśmiechem

-A idźże Pan do cholery, chyba się wrócę, skoro to takie widoczne. A jutro polecę do księgarni po słownik angielski, albo jakieś słówka.

-Czyżby wybierał się Pan zagranicę?

Referendum a chomąto

W dzień referendum udałem się do lokalu komisji wyborczej aby oddać swój jakże cenny głos i zapisać się w historii swojej stolicy. Pod lokalem spotkałem nikogo innego tylko Pana Tolka, który stał trzymając w jednej ręce okulary a w drugiej pokaźnych rozmiarów lupę.

-Oddał Pan już obywatelski obowiązek Panie Tolku?

-Jeszcze nie, ale dziś jestem przygotowany, nie tak jak na ostatnich wyborach.

-A co było na ostatnich wyborach, zapytałem z nadzieją w głosie?

-Daj Pan spokój, co ja nieszczęsny zrobiłem. Ojczyzne na zmarnowanie wystawiłem.

Fryzjer Justyn

Któregoś sierpniowego dnia dostrzegłem wychodząc z domu jak Pan Tolek przegląda się w lusterku  a widząc mnie szybko naciąga czapkę głęboko na uszy.

-Witam Pana, Panie Tolku, co Pan się tak przegląda, na randkę Pan idzie, czy co?

-A witam, szacuneczek Panu prezesowi, to..nie, tak sobie patrzę, powiedział Pan Tolek pokazując mi trzymane w ręku lusterko z „Czterema Pancernymi”.

– Na randkę, daj Pan spokój, z tym łbem ? pewnie już Pan zauważyłeś.

Pociąg

Pewnego deszczowego popołudnia spotkałem naszego dozorcę Pana Tolka na klatce schodowej naszej kamienicy. Palił papierosa i patrzył smętnie w niebo.

-Witam Panie Tolku, zagadnąłem grzecznie, pogoda barowa, tylko się upić.

-Upić się? Nigdy więcej, po ostatniej sobocie mam dość. Moja do dzisiaj nie rozmawia ze mną.

-Pewnie Pan przeholował, alkohol jest dla ludzi, tylko trzeba mieć umiar, powiedziałem filozoficznie.

-Ale uważasz Pan wydarzenie było szczególne, zaczął opowiadać Pan Tolek. Spotkałem kumpla ze szkoły. Niejakiego Zegmunta Kowaleszczaka, całą wieczność się nie widzieliśmy, więc skoczyliśmy, ma się rozumieć na jednego. Po kilku głębszych mówię, Zegmuś, mordeczko ja już nie piję, bo moja jest fest uczulona na zapach boskich tronków i gotowa mnie zrobić straszne chryję.

Choinka

Wracałem z pracy. Było trochę późno, więc się spieszyłem. Koło naszej kamienicy jak zwykle krzątał się Pan Tolek. Opuściłem głowę zamierzając przemknąć niezauważonym bo spieszyło mi się a rozmowa z Panem Tolkiem nie kończyła się szybko. Jednak to co potem nastąpiło spowodowało moje zainteresowanie i w efekcie zatrzymałem się aby wysłuchać rozmowy. Otóż pojawił się niejaki Winnicki, nowy mieszkaniec naszej kamienicy. Gbur i arogant w opinii mieszkańców. Człowiek raczej niesympatyczny stroniący od ludzi a czasem okazujący im niechęć albo wręcz pogardę. Winnicki niósł wiaderko ze śmieciami. Zatrzymał się koło zamiatającego miotłą Pana Tolka i chociaż śmietnik był o krok i musiał go widzieć zapytał:

-Pan tu jest cieciem? śmieci chciałem wyrzucić

Ryba kolos czyli dziura w jezdni

Pana Tolka spotkałem jak zwykle w podwórku kamienicy na Rozbrat, w której mieszkałem od jakiegoś czasu. Zauważyłem ,że trzyma w ręku „Wiadomości wędkarskie” , więc zapytałem grzecznie.

-Na rybki się wybieramy Panie Tolku? Nie wiedziałem, że lubi Pan wędkować.

-Lubić lubię, zawsze lubiałem, ale moja boginia mie zabroniła, to nie wędkuje na razie.

-Ależ dlaczego zabroniła, to nieszkodliwe hobby i bardzo przyjemne, na świeżym powietrzu.

-Detalycznie to zabroniła przez koleżkie, z którem chodziłem na ryby, bo uważała, że Jasiu Repsz jako osoba mocno tronkowa ma na mnie zły wpływ.

-A miała ta osoba naprawdę zły wpływ?

Węgiel a inteligencja ludzka

Największe przymrozki w tym roku przyszły na przełomie stycznia i lutego. Zrobiło się zimno, ponuro i nieprzyjemnie. Pan Tolek okutany w ciepły szalik stał na klatce schodowej naszej kamienicy.

-Witam Pana , boi się Pan zimy, zapytałem?

-Nie lubie zimna uważasz Pan, ma zły wpływ na moje stawy a także samo na samopoczucie.

-Teraz zima niegroźna, jest ogrzewanie gazowe a podobno kiedyś w kamienicy palono węglem, to dopiero było wyzwanie.

Ekologiczna wigilia

Wracając z opóźnionych zakupów świątecznych spotkałem w bramie domu Pana Tolka który nerwowo wyglądał na ulicę. Ucieszyłem się bo mogłem mu złożyć życzenia świąteczne w wigilię.

-Wesołych Świąt, Panie Tolku, życzę zdrowia i ……

-A to Pan nie wiesz, że już zdrowia się nie życzy?

-Naprawdę? Dlaczego, zapytałem

-Bo ważniejsze szczęście jak się pokazało. Na takiem dajmy na to Tytaniku uważasz Pan wszystkie byli zdrowe tylko jem szczęścia zabrakło.

Lekarze i pielęgniarki

Na jesieni tego roku dostałem skierowanie na badania okresowe ze swojego miejsca pracy. Udałem się więc grzecznie do przychodni i kiedy szedłem korytarzem pełnym pacjentów jakaś znajoma twarz mignęła mi przez chwilę. Odwróciłem głowę i oczom swoim nie wierzyłem. Pan Tolek. Siedział na krześle pod ścianą i miał bladą twarz i wzrok jakiś nieobecny.

-Dzień dobry Panie Tolku, zagadnąłem

-Czy cos Panu dolega?, taki Pan blady

-A idź Pan do cholery, odezwał się poruszając nieznacznie spieczonymi ustami. Przysłali mnie tu na przepraszam za wyrażenie jakieś Eka-gie czy cóś podobnego.