Fryzjer Justyn

Któregoś sierpniowego dnia dostrzegłem wychodząc z domu jak Pan Tolek przegląda się w lusterku  a widząc mnie szybko naciąga czapkę głęboko na uszy.

-Witam Pana, Panie Tolku, co Pan się tak przegląda, na randkę Pan idzie, czy co?

-A witam, szacuneczek Panu prezesowi, to..nie, tak sobie patrzę, powiedział Pan Tolek pokazując mi trzymane w ręku lusterko z „Czterema Pancernymi”.

– Na randkę, daj Pan spokój, z tym łbem ? pewnie już Pan zauważyłeś.

Popatrzyłem uważnie na Pana Tolka i zauważyłem, że ma chyba nieco krzywo obciętą fryzurę. Z jednej strony wygolone miał prawie do samej skóry a z drugiej sterczał mu sporych rozmiarów kosmyk.

-No teraz widzę, kto Panu tak krzywo włosy obciął ? zapytałem

-Fryzjer Justyn.Głupio zrobiłem ,że poszedłem do niego w poniedziałek. On uważasz Pan jako persona od lat zatrudniająca się ankoholem, w poniedziałki bywa deko roztrzęsionym. Zmiarkowałem się już na fotelu i nic nie mogłem zrobić, tylko czekać aż skończy.

-Jak to, mógł Pan mu zwrócić uwagę , albo zejść z fotela . A tak obciął Pana nierówno.

-Zwrócić uwagę? Fryzjerowi Justynowi ? Chyba Pan żartujesz. To by się dopiero wściekł. To szemrany stary urka. Nie słyszałeś Pan co zrobił trzydzieści lat temu nazad jak go nerwy ponieśli  w swojem zakładzie?

-Niech Pan opowie, łapczywie nadstawiłem uszu.

-Fryzjer Justyn miał zakład wieki temu, już nikt nie pamięta kiedy, ale dawno temu miał nawet uczniów i praktykantów. I traf chciał, że uczył właśnie takiego praktykanta jak golić klyjenta. Uczeń mimo, że pojętny, to zdenerwowany okrutnie porywczem charakterem Fryzjera Justyna zaciął klyjenta letko w brode.

-Aż Ty łachudro z dziurawem grzebieniem,  fachowości rzemieślnika nie szanująca, klyjent to świętość i mimo, że nie bardzo twarzowy nie masz prawa mu facyjaty poprawiać.

I chciał swojego ucznia walnąć w mordę, ale ten się odchylił i potężną fangę zaliczył gość na fotelu. Zaraz rzeczony klyjent zerwał się i zaczął przepraszać fryzjera Justyna. Panie Justynie, mówi, nic się nie stało, on nie specjalnie mnie zaciął, wcale mnie nie boli, zaraz się zagoi .

-Siadać !!! wrzasnął fryzjer Justyn, a ty łachudro gól, a niech ci reka nie zadrży, bo tak ci urode nadwereże, że wspominać mnie będziesz za każdem razem jak spojrzysz w lustroi.

Nie trzeba było długo czekać jak praktykant zaciął ze zdenerwowania klejenta z drugiej strony. I abarot sytuacja się powtarza, Fryzjer Justyn mordę drze, ucznia chce  lać, ale suma sumarum w dziąsło oberwał klyjent na fotelu, bo uczeń jako sprytniejszy się uchylił.

Uczniowi  już tak się ręce trzęśli, że zamiast kończyć golenie chlastnął brzytwą i niechcący uciął klyjentowi ucho. Zasłonił szybko nogą, żeby Justyn nie zobaczył a chłopina na fotelu tak się bał, że powiedział szeptem do ucznia:

-Panie szanowny, kopnij Pan to ucho pod stół, bo jak zobaczy to mnie chyba zabije.

Tak proszę Pana, z fryzjerem Justynem nie ma żartów. Takie historie się zdarzali kiedyś, a mnie tylko krzywo grzywkie przyciął, co miałem się odzywać. Może by go to z równowagi wyprowadziło. A grzywka odrośnie, trzeba tylko poczekać, zakończył  opowiadać Pan Tolek.

Nie chodzę wprawdzie do fryzjera Justyna, tylko do nowoczesnego salonu w śródmieściu, ale tak na wszelki wypadek gole się wyłącznie osobiście przed lustrem.

Stanisław Mitkowski