Fafkulce czyli języki obce

Tuż przed Nowym Rokiem wracałem spiesząc się z pracy. Wyskoczyłem z tramwaju i poszedłem żywszym krokiem w kierunku domu. Mało nie wpadłem na dobrego znajomego Pana Tolka, który szedł w kierunku przystanku, ale wyglądał jakoś inaczej. Szedł z rękoma lekko uniesionymi na boki i klatką piersiową wypięta do przodu. Jak kulturysta tuż przed wyjściem na podest w czasie zawodów.

-Cześć Panie Tolku, co Pan tak idzie jakby Pan przez całe życie telewizory w ZURci-e nosił pod pachami. I to po dwa na raz, zapytałem z uśmiechem

-A idźże Pan do cholery, chyba się wrócę, skoro to takie widoczne. A jutro polecę do księgarni po słownik angielski, albo jakieś słówka.

-Czyżby wybierał się Pan zagranicę?

-Nie, ja nie lubię nosa wytykać poza stolycę, ale uważasz Pan, żyć się nie da bez tego. Zamiast kiełbasa na opakowaniu jakiś sosydż, a na ryżu rice. Musisz Pan być mocno oblatany w tem temacie, żeby się nie otruć i jakiegoś świństwa do gęby nie wziąć. Jestem ofiarom braku znajomości języka, dlatego jest mus.

-Ale co się stało, Panie Tolku z tymi rękoma, zapytałem z troską w głosie.

-No myłem się, czyli fachową toaletę uskuteczniałem. I w tej czynności też język obcy jest potrzebny. Bo nie mogą napisać żel pod prysznic tylko jakiś szowergel, a woda brzozowa to teraz jest jakieś afterszawe czy cóś. Cholera mnie od tego bierze. Ale jakoś mycie i golenie przebrnąłem. Obsuwa na całego nastąpiła gdy się chciałem deczko wydezodorantować . Szukam więc czegoś w tem celu i w rękie wpadł mi jakiś hairspraj. Myślę sobie dobra nasza, spraj to na pewno jest dezodorant, więc się obficie popryskałem pod pachamy. No i widzisz Pan co się stało. Zesztywniało mnie wszystko i drapie jak cholera.

Ciężko przyszło mi zachowanie powagi, ale głupio i nieprzyzwoicie jest śmiać się z cudzego cierpienia, więc uświadomiłem tylko Pana Tolka, że Hair Spray to lakier do włosów, którego używa pewnie żona.

– No widzisz Pan, zdenerwował się Pan Tolek, nie można napisać lakier? Chyba będę musiał kupić sobie maszynkie do golenia i sprawdzone fafkulce, bo się boję o swoje zdrowie.

A cóż to takiego te fafkulce?- zaniepokoiłem się myślą, że Pan Tolek znowu użyje czegoś nieodpowiedniego co może mieć dla niego dalece bardziej opłakane skutki.

– A to dała mi sprzedawczyni kiedyś w sklepie, ale już się skończyło. Chciałem kupić wtedy dezodorant męski Fa, ale pani powiedziała, że w spreju nie ma więc da mi fafkulce, no i dała. Całkiem one są w porządku, polecić Panu Szanownemu mogie. A tymczasem na razie, bo gryzie mnie ten lakier jak cholera, powiedział Pan Tolek i prawie biegiem ruszył z powrotem w kierunku naszej kamienicy.

Odszedłem również w tym samym kierunku przyznając w duchu rację Panu Tolkowi. Napływ słów zagranicznych jest stanowczo zbyt duży a przecież my nie gęsi jak pisał kiedyś jeden znamienity Mikołaj, któren choć nie święty to fason swój posiadał i nawet nazwisko sobie zmienił a detalycznie to jedne literkie żeby brzmiało bardziej polsko -jak powiedziałby zapewne Pan Tolek.

Stanisław Mitkowski