Pociąg

Pewnego deszczowego popołudnia spotkałem naszego dozorcę Pana Tolka na klatce schodowej naszej kamienicy. Palił papierosa i patrzył smętnie w niebo.

-Witam Panie Tolku, zagadnąłem grzecznie, pogoda barowa, tylko się upić.

-Upić się? Nigdy więcej, po ostatniej sobocie mam dość. Moja do dzisiaj nie rozmawia ze mną.

-Pewnie Pan przeholował, alkohol jest dla ludzi, tylko trzeba mieć umiar, powiedziałem filozoficznie.

-Ale uważasz Pan wydarzenie było szczególne, zaczął opowiadać Pan Tolek. Spotkałem kumpla ze szkoły. Niejakiego Zegmunta Kowaleszczaka, całą wieczność się nie widzieliśmy, więc skoczyliśmy, ma się rozumieć na jednego. Po kilku głębszych mówię, Zegmuś, mordeczko ja już nie piję, bo moja jest fest uczulona na zapach boskich tronków i gotowa mnie zrobić straszne chryję.

Nic się nie bój, mówi koleżka, mam sposób stuprocentowy któren to stosowali nawet głowy państwa i insze znane osobistości dla zmylenia tropu przed swojemi małżonkami. Słuchaj. Rozbierasz się uważasz do naga przed drzwiami, pukasz i czekasz. Kiedy szanowna małżonka drzwi otworzy rzucasz w nią ciuchamy i biegiem do łóżka. Zanim pozbiera te ciuchy i zamknie na powrót, ty już leżysz pod kordłą i udajesz, że chrapiesz. Ona już nie chce cię budzić, odkłada to na rano, a musisz wiedzieć, że naukowce z miasta Paryża stwierdzili, że rano nawet największa hetera jest o połowę mniej groźna. Więc rano przepraszasz grzecznie swoje boginie i jakoś się rozchodzi po kościach.

-Skoro tak, to poszliśmy w tango i jak Pan się domyślasz było dużo do opowiadania, więc się kapkie zeszło.

-No ale zastosował Pan ten sposób? – zapytałem ciekawie Pana Tolka.

-No niby tak, ale tu nastąpiło nieporozumienie na całej linii. Zrobiłem jak Zegmuś kazał.  Stanąłem przed drzwiami z nr 2, jak Pan wiesz. Rozebrałem się do naga. Zapukałem do drzwi, one się otworzyły, ja ciuchamy trach w te drzwi, no i …….drzwi się zamknęły i pociąg odjechał.

-Szybko wyciągnąłem chusteczkę i udałem, że wycieram nos.

-No i takiem to sposobem zostałem się na dworcu Warszawa Śródmieście za Adama przebrany, dodał smutno Pan Tolek. Zostałem się w samej czapce którą to musiałem przemieścić w inne miejsce i biegiem zapychać do domu. Dobrze, że było późno i mało ludzi na ulicach a i też na żadną władzę nie trafiłem bo na bank bym odpowiadał za obrazę porządku moralnego. Ale wytrzeźwiałem uważasz Pan w trymiga.

Katar mój wzmógł się nagle i gwałtownie, więc kiwnąłem głową na pożegnanie Panu Tolkowi i z chusteczką przy ustach i udałem się do swojego mieszkania.

Stanisław Mitkowski