Zeszłem do piwnicy, ponieważ moja notoryczna małżonka kazała mi, pardons, poprosiła mnie o przyniesienie kompotu z renklod, gdy nagle usłyszałem własnoręcznie jakiś hałas. Po zbliżeniu się do jego źródła okazało się, że to mój sąsiad, pan Benek, przeprowadza w swojej piwnicy renament.
– Szaconek, panie Benku. Z powodu dlaczego spędzasz pan wolny czas wśród słoików, starych pudeł, rupieci i tem podobnej martwej natury?
– Zdobywam zasługi na niwie kultury.
– Nie rozumiem.
– Już wyszczególniam. Jak pan wiesz przy ulicy Targowej trwa budowa Muzeum Warszawskiej Pragi.
– Przepraszam za pardon, panie Benku, ale co nam do tego?
– Teraz ja nie rozumiem.
– Sam pan tłumaczysz różnem lebiegom, że nasz rodzinny, mlekiem i mniodem płynący Grochów to jedna para kaloszy, a zaś przeciwnie Praga – druga para, czy też wszak nie?
– Detalycznie tak, ale jeżeli o wiele rozchodzi się o muzeum to nie bądź pan taki szczególarz. Jakby tak Praga, Grochów, Gocławek czy Bródno mniały swoje muzeum to posiadałbyś pan czas je wszystkie obskoczyć? Lepiej, żeby kulture z całego naszego brzegu zebrać na, pardons, kupe w jednem miejscu, żeby z tego jednego miejsca rozchodziła się na cały świat. Podpierasz pan takie stanowisko?
– W całej rozciągliwości. Ale skoro jeżely w jednem miejscu, to takie miejsce już jest na Starówce – muzeum całej naszej kochającej stolycy.
– Masz pan racje bytu, ale chyba prawa strona powinna mieć swoją placówkie, gdzie obywatele mogliby obcować z historycznemi pamniątkamy?
– Musowo. Ale ja jeszcze nie rozumiem co ma kultura do piwnicy?
– Oj panie sąsiedzie, szkoły podstawowe masz pan za sobą, a o takie rzeczy pan pytasz. W tej skromnej piwnicy przed pańskiem zwrokiem co się roztacza?
– No co, słoiki, połamane meble, pajęczyny…
– Zabytki się przed panem szanownym roztaczają. Byłeś pan kiedyś w muzeum?
– Owszem, jako małoletni pętak.
– Więc pamiętasz pan chyba te wszystkie skorupy, biżuterie i inne starożytne utensylia? W ten sam deseń będzie w naszem muzeum i każden jeden patriota grochoski ma psi obowiązek dostarczyć tam eksponant.
– A jakie pan ma eksponanty panie Benku?
– Poprosze o chwileczkie uwagi. Widzisz pan to krzesło?
– To połamane?
– Tak. Czysta secencja.
– W jaki sposób?
– W taki, że na oparciu mają zaszczyt figurować kwiatki i inna roślinność.
– A z powodu dlaczego panie Benku trzyma pan taki mebel?
– Z powodu, że to droga memu sercu pamniątka miłosnej pożogi mojej Tereni. Zdarzyło się albowiem kiedyś, że omal się nie pośliznąłem na wyboistym szlaku małżeńskiej wierności.
– Omal? Sumienie się obudziło?
– Nie, mąż wcześniej wrócił. Dałem nogie przez okno, ale Terenia i tak się o wszystkiem dowiedziała i potem robiła mi wyrzuty między innemi za pomocą tegoż krzesła.
– A ta niedwabna marynarka z oderwanem rękawem i esem floresem w poprzek?
– A to zabytek z wesela mojego rodzonego szwagra. W takiem garniturze czciłem jego gorzko, gorzko. Rękaw oderwany nawskutek towarzyskiego kwowadis, esy floresy to ślady po sosie koperkowem, najlepszem jaki miałem zaszczyt konsumować.
– A gdzie są spodnie?
– Nie wiem. Spodnie okrywa mrok tajemnicy.
– A te słoiki panie Benku?
– Ostrożnie, nie podchodź pan, bo koty tu się szwendają i możesz pan wdepnąć w, za przeproszeniem, nieprzyjemność. Cóż mogie tu zaznaczyć? W tech słoikach figurują pokarmy, któremi pokrzepia się tubylcza grochowska ludność. Grzybki marynowane, ogóreczki kiszone, bigosik… A wiesz pan co?
– Co panie Benku?
– Tak sobie pomyślałem, że nie mogie zatarabanić tych eksponatów do muzeum bez kontroly jakości. A jeżeli są już, pardon, nieświeże?
– I jakie pan widzi rozwiązanie, panie Benku?
– Nie ma rady, trzeba każdy słoik otworzyć i zrobić kontrol na okolyczność przydatności. Dla własnego bezpieczeństwa powinniśmy jednakowoż te produkty podkropić.
– Chwalebna ostrożność panie Benku!
– Masz pan tu dwie dychy, dołóż pan coś jeszcze i wracaj pan szybko na badanie.
Spełniłem prośbę mego rozmiłowanego w dziejach ojczystych sąsiada, po czem przystąpiliśmy do badania zawartości historycznych pamiątek. Po trzech godzinach owocnych działań i dyskusji, gdy zaczęliśmy pod wpływem różnych wzruszeń przypominać sobie pieśni patriotyczne, śpiewając je na dwa zmęczone głosy, odwiedziły nas nasze małżonki…
Pewnie się państwo zdziwią, ale nie okazały szacunku naszej ciężkiej pracy, a dzięki pani Tereni do kolekcji pana Benka dołączyło kolejne połamane krzesło…