Nad Niemenem

Ponieważ, że młodzież nie ma czasu na takie drobności, jak czytanie, a zwłaszcza wiekopomnych dwukilowych dzieł, postanowiłem wyjść naprzeciw zapotrzebowaniu i uprzytomnić tej młodzieży kolejnego arcyklasyka, który zachwyca.

Jest nim gruba książka pani Elizy Orzeszko „Nad Niemenem”. Zalyczamy je niewątpliwie do tak zwanego pozytywizmu. Co to się obznacza? Pokazuje i objaśniam: pozytywizm, czyly, że dobrze się kończy, czyly żyly długo i szczęśliwie.

Jeżely się rozchodzi o detalyczny przebieg już wyszczególniam i prosze o chwileczkie uwagi.

Otóż mnianowicie dawno temu, gdy za oknamy roztaczał się fędesiekl, nad rzeką Niemen, tam gdzie Mickiewicz pisał „Litwo, ojczyzno moja” i dokąd wrócił jako tata, mnieszkała panna Justyna.

Posiadała ona niewąskie urode, z powodu dlatego co i raz przyjeżdżał do niej jakiś absztyfikant. Na przykład taki kuzyn Zegmont nieustająco emameblował jej serce na okolyczność, że kiedyś tam doszło pomiędzy niemi do scen matrymonialnych. Kuzynek był aligancik z marymonckiej mąki, panna Justyna mniała już takich delikatesów wyżej uszów i chciało się jej czegoś bardziej razowego, z powodu dlatego kuzynka załatwiła odmownie.

Inny znowuż dandys, hrabia Teofil, brał panne Justyne na bajer w ten deseń, że obiecywał jej różne precjoza, co rano kawusie z kurosantamy, mnieszkanie czteropokojowe, a w każdem fortepian w innem kolorze, no i rzecz jasna, że pokryje wszelkie wydatki związane. Kiedy zakładał te mowe, palił habane i wachlował się dolaresami, niby, że taki gorąc. Proponował również przechadzkie nad Niemen, z czego pani Orzeszko mogłaby utłuc ze trzydzieści stron opisów przyrody, w celu, żeby wykonać piknik. Kocyk, jaja na twardo, wędzona makrela, likier bananowy, a do tego walc „Nad pięknem, mądrem Niemenem” puszczany z gramofona!

Panna Justyna jednakowoż była po pierwsze primo niepaląca, po drugie primo obóstwiała zdrowe pożywność, a po trzecie nie chciała na kocyk, z powodu, żeby jej mrówki nie obleźli, więc powiedziała w końcu hrabiemu paszoł wont  ciapciaku.

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci wykorzysta, mówi mądrość ludowa. Ten trzeci to młody, podrywającej urody Jan, ubogi posiadacz paru hektarów pszenżyta, ziemniaków i, za przeproszeniem, buraków oraz krów mlecznych. Panna Justyna pasjami lubiała maniebry miłosne we falującem zbożu, zwłaszcza skoro kombajny Bizon jeszcze wtedy nie egzystowaly, oraz kwaśne mliko, znakiem tego przeszła się za mąż za tego rolnika.

Na koniec, jak już mniałem zaszczyt wspomnieć, cały przebieg zmierza do hejpi-endu i wszyscy życzą młodej parze gorzko, gorzko.

Wszystko to pani Orzeszko detalycznie wyszczególnia, z powodu dlatego, że wtedy była moda na książki w odcinkach. Za każdy taki odcinek lyteratom wpadała mamona, więc te przytomniaki opisywaly każde drzewo, które mijał jadąc furmanką główny bohater, a na tem drzewie każdy listek, każdego ptaka i każdą wywiórkie, żeby tylko odcinków było do cholery i troche.

W związku powyższem uprasza się dziatwe szkolną o nie wchodzenie autorom lektur na wdzięczną pamięć z powodu, że grzali jedno tomiszcze za drugiem, każden zwieszcz posiadał wszak niejedną latorośl do nakarmienia. Z czego wyciągamy nagły związek, że sztuka z życiem wciąż i wciąż przenikają się nawzajem i wicewersja…

Przemysław Śmiech