– Witam panie Ambroży, widziałeś pan może ostatnio jakieś arcydzieło na srebrnem ekranie?
– Witam, z powodu, że małżonka zarządziła prohibincje, postanowiłem sobie chociaż popatrzeć jak inni gazują, a przy okazji łyknąć cóśkolwiek sztuki powyższej.
– I co? Otworzyłeś pan okno?
– Nie, telewizor. I puściłem na wdewede „Wesele” pana Wajdy.
– Co pan powiesz? Pan Wajda założył sobie na szyję świente więzy małżeńskie?
– Nie, „Wesele” Wyspiańskiego.
– A on nie był żonaty?
– Ale z pana abnegacja umysłowa, jak pragne zakwitnąć!
– Co się pan denerwujesz, panie Ambroży! Szkołe skończyłem dawno i z trudem…
-Detalycznie było tak: żenił się niejaki Rydel, literat, kapewu?
– Kapewu.
– I ten dany Rydel zaprosił na weselną bibe cały krakoski bomond, w tem Wyspiańskiego, kapewu?
– Kapewu.
– No i wyszła z tego draka, gdyż mnianowicie Wyspiański był niepijący, znakiem tego umierał na tem weselu z nudów i z powodu dlatego zaczął sobie te weselne rozgowory zapisywać, kto, co i komu zaznaczył.
– O, nieładnie! Wszystko zapisał?
– Wszyściuteńko! Nawet jak goście zalani w czarnoziem zaczęli rozmówki krzyżować z duchamy, upiorami, czy ze słomianym chochołem, wszystko zapisał, a potem to dał do komedii!
– A co na to te weselniki?
– Najpierw się poobrażali i chcieli Wyspiańskiemu uskutecznić niestety mordobicie, ale jem wytłumaczył, że dzięki niemu trafią do jencyklopedii i do lektury szkolnej.
– I co? Chcieli trafić?
– Chcieli. A jeszcze pan Wajda to „Wesele” nakręcił, bo jeszcze nie był wtedy zwieszczem kinemantografii, tylko mniał firme wideło:
„A. Wajda – śluby, wesela, studniówki”. A potem jak zobaczyli to wesele, to daly jemu robić normalne filmy – „Człowieka z majmuru”, „Potop i diament” i temuż podobnież. Ale wracając jeszcze do apropos. Na tem „Weselu” była jedna starozakonna panienka Rachela.
– W jaki deseń?
– W taki, że lubiała się z poetami zadawać.
– A co na to tatuś?
– Tatuś wychodził z nerw, ale potem pomyślał, czemu nie, niech się zadaje, ale niech też pisze do rymu, szlagiery biesiadne i inne, albo niech będzie krytyczką…
– Krytyczką?
– Krytyczka tłumaczy lebiegom, o co się rozchodzi w poezji i w prozie.
– Acha.
– No. I ten dany tatuś rujnował się na książki, na wycieczki do Wiednia, do opery, żeby tylko Rachela została się fachowcem od kultury i sztuki. I pofatygował się na wesele, w celu, żeby jeden ksiądz oddał mu mamone.
– I co ta osoba duchowna?
– Osoba duchowna zaznaczyła, że proszę uprzejmnie, ale najsampierw musi mi oddać flote Czepiec.
– Kto?
– Miejscowy działacz rolniczy. Niestety, Czepiec znajdował się już pod ankoholem, z powodu dlatego jedyne co mógł dać, to w morde.
– A Rachela co?
– A Rachela gadała z jednem poetą Łapickim, o tem, że jej się tak naprawde nigdy nie chciało pisać…
– A to poprzeczny charakter! W kit ją i na szybe!
– I tak chyba trzeba było zrobić, niestety, orkiestra dęto-rżnięta przestała grać, gdyż ponieważ jeden pan muzykalny zgubił róg, na dodatek podobnież złoty, no i było po imprezie…
– Oj, panie Ambroży, to takie kino więcej smutne! Ale z drugiej strony, ciężko z wesela, czyli z ludzkiego nieszczęścia, humorystyczne drakie uskuteczniać…