-Widziałeś Pan ostatnie walkie Sałaty z niejakiem Normanem? Usłyszałem znienacka za swoimi plecami na klatce schodowej kamienicy w której zamieszkiwałem.
-O jakiej walce Pan mówi , Panie Tolku, bo to nasz sympatyczne dozorca pojawił się nagle i pytał mnie o jakąs walkę.
-No o walkie niejakiego Sałaty z Normanem. Pobili się o kobite uważasz Pan. Trudno uwierzyć, że z takiego powodu do mordobicia doszło. A właściwie to przepraszam za pardon do nogokopania. Bo żaden żadnemu nie dał w morde tylko kopali się po goleniach.
-Nie widziałem Panie Tolku, nie interesuje się boksem.
-No i nie masz Pan czego żałować bo walka trwała minute i tylko kopali się jak wierzchowce Księcia Józefa na łące. A jak tylko Normana zabolała noga to się przewrócił i po walce. Ale ja się mu nie dziwię. Podobnież program telewizja kręci któren się będzie nazywał „Gwiazdy walczą z Normanem” więc kulawy być nie mógł. Poza tem on chyba wziął te posade boksera bo była wolna i tyle.
-Jak to „wziął posadę”. Nie można ot tak sobie wziąć posady . Trzeba mieć kwalifikacje.
-Dzieciak Pan jesteś, kwalyfikacje to na ministra albo inszego ambasadora trzeba posiadać. A na boksera niekoniecznie. Przykładem Mieciek z Targowej co posade w praskiem ZOO wziął. I na małpę klasyfikacji nie posiadał, a pracował. I dobrze mu szło, tylko zamiłowanie do pci pięknej go zgubiło.
-Naprawdę? Zapytałem i chciwie nadstawiłem ucho.
-Niech ja skonam jak łgam. Pan Tolek uderzył się w piersi.
-W Praskiem zoo zdechła małpa i derechtor zarządził zatrudnić kogoś bo szympans największą publikie pod kratom gromadził. No i zgłosił się Mieciek. Małoletniego wzrostu był, więc skórkie małpie mu wyrychtowali i dawaj Miećka do klatki. Na początku szło mu nie najgorzej. Skakał, huśtał się na oponie i na czterech zapychał wkoło lepiej od małpy. Ale z czasem zaczął dzieciom banany i lizaki zabierać i podszczypywać kobitki przez kratę. Przy klatce były zawsze tłumy. No i jednego razu przyszły studentki na wycieczkie. A że lato było w pełni to deczko roznegliżowane. Mieciek dawaj popisywać się i skakać koło nich. No i za mocno się bujnął na oponie i wpadł do klatki obok. A tam, uważasz Pan lew. I jak nie ryknie to aż woda we Wiśle zafalowała. Miecio w krzyk. Zapomniał, że jest małpą i dawaj wzywać pomocy. A tu nagle lew się odzywa: „Zamknij morde łachmyto w czerwony zad kopany, bo nas obu wygrużą z roboty”. No i wydało się. Oba posady stracili i skandal był na całe Warszawe niemożebny.
-Nigdy nie słyszałem o podobnym zdarzeniu, powiedziałem i zrobiłem nieufną minę.
-Nie słyszałeś Pan bo to dawno było, a i derechcja ukrywała sprawę jak mogła. Skandalu uważasz Pan nie chcieli. Tak widzisz Pan posade można wziąć jak jest wolna i nie potrzeba mieć żadnych tych ,no..
-Kwalifikacji, podpowiedziałem
-Otóż to. Pan Tolek obrócił się na pięcie i już go nie było.
Początkowo nie uwierzyłem Panu Tolkowi bo historia wydawała mi się mało prawdopodobna . Ale będąc tego dnia na Starówce spojrzałem w oczy koniowi przy dorożce i aż dreszcze mnie przeszły. Miał takie poczciwe ludzkie spojrzenie. Czyżby wolny etat pomyślałem i szybko oddaliłem się żeby nie musieć rozmyślać nad wyzyskiem człowieka przez człowieka.