Cztery mile za Warsiawom, wydałem ja siostre za mąż,
wydałem ją za Hendryka, najwieksiego rozbójnika.
Wieczór wyjdzie, rano przyjdzie, zawsze z sobą coś przyniesie,
raz jej przyniósł damską rączkie a na rączce tej obrączkie.
Innym razem dla humoru, złoty order z Radcą Dworu
dobry mąż był każdy przyzna, co dzień perły i bielizna.
Aż raz przyniósł chustkie białe, umaczane we krwi całe,
siostra prała i płakała, moją chustkę poznawała.
Mężu, mężu coś ty zrobił, mego brata żeś mie zabił
żono, żono nie wydaj mnie żono, żono nie wydaj mnie.
Ciemno było deszczyk rosił nie wiedziałem kto mnie prosił,
ciemno było nic nie widze, jestem zbójcom krótkowidzem.
Masz na rękach krew ty brata, nie przytule się do kata,
masz na rękach krew ty brata, nie popieszcze kata brata.
Ręka zbója nie zadrżała, mojom siostre krew zalała,
ach ty siostry mojej kacie, teraz kolej przyszła na cie.
Wnet z za świata sam przybyłem, Henia drania udusiłem,
za Warsiawą cztery mile jest mogiłka przy mogile.
Siostra leży z lewej strony z prawej Heniuś załatwiony,
a ja w środku ukojony, odpoczynek zasłużony.
Autor tekstu: Jerzy Baranowski
Kompozytor: Tadeusz Suchocki