Nie masz cwaniaka na Warszawiaka

Alejami wycackany szedł se jakiś gość,
Facjata niby owszem, może być
Nagle potknął się o kamień rycząc „Och, psiakość!
Jak oni mogą w tej Warszawie żyć!”
I ciut nie zalała mnie zła krew,
Więc go na perłowo w tenże śpiew:

Nie bądź za cwany w Unrę odziany,
To może mieć dla ciebie skutek opłakany
Nie masz cwaniaka nad warszawiaka,
Który by mógł go wziąć pod bajer lub pod pic

Możesz mnie chamem zwać, możesz mi w mordę dać
Lecz od stolicy wont, bo krew się będzie lać
Wiec znakiem tego, nie bądź lebiegą
Przyhamuj buzię i nie gadaj więcej nic

Jeden był specjalnie na Warszawę straszny pies
Już mówił nawet : „Warschau ist kaputt!”
Lecz pomylił się łachudra, rozczarował fest
I próżny był majchrowy jego trud
Mówić nawet nie potrafię, ach
I dzisiaj mu śpiewamy tak:

Chciałeś być cwany, w ząbek czesany,
To teraz gnijesz, draniu, w błocie pochowany
My, warszawiacy, jesteśmy tacy,
Kto nam na odcisk – to już Hiszpan* – zimny trup

I niechaj każdy wie: kto na nas szarpnie się,
To mu to zaraz bokiem wyjdzie – może nie?
Nie masz cwaniaka nad warszawiaka
Chcesz z nami zacząć to se przedtem trumnę kup

* – Określenie „trup jak Hiszpan” było w przedwojennej Warszawie bardzo popularne i wzięło się od epidemii grypy w Hiszpanii w roku 1918. Zmarło wtedy ok 50 milionów ludzi w całej Europie, a grypę nazwano „hiszpanką”.