Stefan Wiechecki „Wiech”

Witamina „F” – Stefan Wiechecki „Wiech”

No to zaczęli się te telewizyjne majówki. Dzień w dzień koło piątej odsiadka przed telewizorem, żeby się dowiedzieć, czy mocno dostajem w kuchnie czy średnio, czy tyż wprost przeciwnie za gierojów XXVI Wyścigu Pokoju jesteśmy. Właściwie to nam z Gienią należą się medale za te 26 odsiadek, bośmy ani jednego wyścigu nie opuścili. Tylko gdzie taki medal za siedzenie komu przypiąć?

Śmiech śmiechem, ale faktycznie Gieniuchna historie tych wyścigów zna na pamięć i mogłaby w telewizji z odczytem wystąpić, tylko że troszkie sepleni. A takich i bez niej w telewizji nie brakuje.

Mowo szemrana!…

W samym sercu Targówka i na peryferiach Szmulek, jak grzyby po deszczu powstają drapacze chmur – wysokościowce o setkach mieszkań. Do tych mieszkań wprowadzają się tysiące nowych lokatorów wnoszących w klimat starych praskich dzielnic inny sposób bycia, inny sposób wyrażania się. Dawna gwara warszawska, która utrzymała się tu naj dłużej wraz z autochtonami co pozostali w tych niespopielonych przez Niemców nielicznych fragmentach Warszawy, zaczyna się roztapiać wśród nowego słownictwa, świeżo przybywających mieszkańców. Ale i oni niespodziewanie nawet dla siebie zaczynają przyswajać sobie niektóre zwroty, rodzaj wysłowienia rdzennej ludności – praskich rodaków.

Dialekt stolicy

Ktoś, gdzieś napisał, że Warszawa nie ma swego własnego języka, regionalnej gwary, że uboższa jest pod tym względem od Berlina, Wiednia. To, co zwykliśmy uważać za język warszawskiej ulicy nazwał ten ktoś gwarą złodziejską ze znaczną domieszką rusycyzmów. Czy tak jest naprawdę? Nie jestem lingwistą, nie posiadam żadnej legitymacji do zwalczania tego krzywdzącego poglądu za pomocą argumentów naukowych.

Jednak jako warszawiak „z dziada pradziada”, osłuchany jako tako z mową warszawskiej ulicy, z barwnym dialektem Woli, Targówka, Starego Miasta, Ochoty, Powązek, zawleczonym do śródmieścia przez murarza, tapeciarza, szlifierza, rozwiezionym po najelegantszych dzielnicach dryndą wymownego „dzieliworka”, wykrzyczanym przez kwiaciarkę na rogu ulicy, muszę gorąco zaprotestować. Zachodzi tu jakieś nieporozumienie.

Dzień Wiecha

Wiecie co to za klawy jegomość ? Na pewno wiecie … To Stefan „Wiech” Wiechecki … Przypominam, że w środę, 10.08.2011 przypada 115 rocznica urodzin pisarza. Z tego powodu organizujemy Dzień Wiecha (a może nawet tydzień …) ! Zapraszamy wszystkich na profil serwisu Gwara-warszawska.waw.pl na Facebooku http://www.facebook.com/gwarawarszawska Będzie świetna zabawa i moc konkursów z nagrodami […]

Czy ktoś jeszcze tak potrafi?

Klejent od siedmiu boleści i ósmego smutku za pięć złotych kilo, psia jego nędza! Najlepszą królewską grepsztyną żołądek sobie za pół darmo wyłoży i jeszcze narzeka łątek galarowy, że za mało romiane. A on znowuż romiany, że do trumny go kłaść, łachmytę.

Złota kaczka

Ponieważ że z grubsza jużeśmy się z Nowem światem oblecieli, możem skręcić troszkie w lewo przez ulice Ordynackie i doskoczyć chwilowo na Tamkie.

Zmusza nasz do tego tak zwana legięda o złotej kaczce, która paręset lat temu nazad miała podobnież zwyczaj pływać po podziemnem jeziorze, znajdującem się w piwnicach zamku niejakiego księcia Ostrogskiego.

„Kwiaty polskie” Julian Tuwim

A polski bez jak pachniał w maju

W Alejach i w Ogrodzie Saskim,

W koszach na rogu i w tramwaju,

Gdy z Bielan wracał lud warszawski!

Szofer nim maił swą taksówkę,

Frajerów wioząc na majówkę,

Na trawkie, pifko i muzykie;

Gnał na sto jeden, na rezykie;