Strupel Antoni

Wielki skarb Antoniego cz II

Od dnia, kiedy szopka odsłoniła swe sekreta przed moją osobą, cały czas po mej makówce chodziło  tylko jedno pytanie. Jak ten wspaniały relikt przeszłości, dostał się w posiadanie naszego mistrza mniotły. Okazja nadarzyła sie kilka dni później. Zresztą tak z okazjami bywa – raz są raz ich ni ma … tak gadała ma babina.

W niedziele kochanej Haneczce zachciało sie jazdy do jej familii. Nagabywała mnie… jak stara kwiaciarka z Kercelaka. Jakich forteli używała nie sposób wymienić, ale było wesoło z tego tytułu. Ja, twardy jak orzech w skorupce, odpierałem ataki namolnej kobity. Koniec końców, udało mnie sie wymigać od wojaży. Jak tylko drzwi sie zamkły i wróg znikł z pola widzenia, odpaliłem lont i w długą do spożywczaka po złocisty płyn.

Wielki skarb Antoniego cz I

Na naszem podwórku stoi niewielka szopka, będąca we władaniu stróża ładu i porządku – Antoniego. O tem co się w niej znajduje wie tylko on. Nawet żaden z mieszkańców naszej kamienicy nie mniał możliwości tam zajrzeć. O jego sianownej ślubnej nie wspominam. Po pierwsze primo nie miała potrzeby a po drugie primo Antoni by jej tam nie wpuścił. Ale jak to w życiu bywa, o tym co tam jest dowiedziałem się całkiem przypadkowo. To było kilka dni po tem, jak nasze małżonki pajęczarza na robocie w swoje rączęta dorwały.

Egzamin na prawo jazdy

Sobota i wolne! Oczywiście w teorii bo… w niej wszystko jest możliwe. Teoretycznie można spać aż oczęta zgniją ze przespania. Ale to w teorii bo… w praktyce insze są poranki sobotnie. Ten, na psi urok, taki był. Rano, jak tylko letko powieka mnie drgnęła, rozpiska przed mą facjatą ląduje i sru, trzeba zaiwaniać na bazarek po zakupki. No to sie zwlekłem z koja! Przyodziałem to i owo i wystartowałem, jak na wielkiej pardubickiej, do przodu. W bramie natknąłem sie na naszego rycerza ładu i porządku. Akurat z naszymi organami ścigania się rozstawał serdecznie. Spojrzałem z letka zdziwiony na niego a on na mnie. Jak gdyby nigdy nic mówi:

– Panie ładny! Nie patrz pan na mnie takiem miną, bo ci tak na facjacie zostanie. Robotę na polu, za stracha będziesz mniał i tyle.

Pan Antoni, ja i drynda

Któregoś pięknego dnia, moja ślubna oznajmiła, że w najbliższe sobotę urodziny Antoniego wypadają. Stwierdziła, że ponieważ ja i Antoni jesteśmy cuś jak koledzy, to może bym mu prezent jaki sprawił. Bo tego kurtularne obycie i kindersztuba wymaga. Po chwili dodała jeszcze,

– I leguralnie do nich na wieczorne jemieniny zaproszeni jesteśmy. No i jak z nią tak pogaduche przycinałem to wyznała w sekrecie, że jej kochanemu mężusiowi to się marzy dryndą raz jeszcze przejechać. Ale nie taką zwykłą tylko koniecznie pierwsza klasa – znaczy sie parokonką ze stangretem.

Popatrzyłem na nią i ze zdziwioną miną odrzekłem:

– O matko ty moja najdroższa. Gdzie żeś ty znów, na Boga, z panią Pelagią tak w dyskusję uderzyła, że ona tajemnice rodzinne sprzedała?

Pan Antoni kroi szkopów

Lipiec to statystycznie ładny miesiąc w roku ma być. Znaczy sie słoneczny i ciepły. Lecz ten niestety insze mniał początki, pod zdechłym psem formalnie. Od pierwszych jego dni, leje jak ze strażackiej sikawki. Równo, dużo i bez końca. Z kwadratu nie ma co wychodzić, pifka na podwórkowej ławeczce nie ma jak degustować. Czarna rozpacz! Antoni też nie krząta się po podwórku. Przez te ulewy to wiosłem by zaiwaniał a nie berłem struplowym. Tylko moja Hanka ma w tej materii zadowolenie, że taka podła pogoda. Na chawirze ma mnie w zasięgu i do prac różnych gonić może. Raduje ją również to, że nie szlajam się po parafii i nie przesiaduję z Antonim.

Zakochany szopenfeldziarz

– Witam sianownych państwa – temi słowami przywitał nasz Antoni gdy żeśmy z zakupów z Hanką wracali – po czym dodał – skąd też tak zgodnie małżonkowie powracają.

– Z Różyckiego – odezwała się moja kochana żona – Zabrałam mego kochanego mężusia aby wręczył me zmęczone ręce gdy o asfalt zaczęły trzeć.

– Chyba tragarza sobie za darmo wynajęłaś – odparowałem i uśmiechnąłem się z przekąsem.

– Jak zwał tak zwał ale ksiądz na ślubnym kobiercu mówił, że na dobre i złe … co mniało ni mniej ni wiencyj znaczyć, że i do pomocy masz mnie być – szybko odpowiedziała.

Już mniałem odpowiedzieć na te zaczepkie, gdy Antoni ubiegł mnie i mówi tak.

Moja ślubna do ferajny chce

No i dopadło mnie bydle !

Formalnie chamska angina pośrodku lata. Oczywiście moja kochana żonka nie szczędziła mnie wyznań, że to wszystko od nieprzytomnego wtranżalania lodów co to je ostatnio po objedzie na stole zaparkowała. Musiałem więc leguralnie zaiwaniać do konowała a ten mnie medykamentów tyle zaordynował, że całe armie można by tym towarem skutecznie wyleczyć a i pułk ułanów by jeszcze tem obleciał. Na dodatek jakby mało było życiowej przykrości ze zdrowotnem niedomaganiem związanej, to moje słodkie rodzinne życie zmieniło sie o 180 stopni.

Biedny pajęczarz

Już zleciał tydzień od mojej nawijki z mistrzem miotły Antonim. Analyzowałem sobie w główeńce to wszystko, co mnie opowiedział tego pięknego dnia. Przy Zygmuncie w majcher wyposażonym rzecz jasna, którego żeśmy na naszem pięknem podwóreczku w skuteczności dewastowali. Fakt, że moja towarzyszka życia pci pięknej, kołki skutecznie ciosała na mem czerepie za takie nasiadówkie w podwórkowym zaciszu. Ale jak se pogadała z żoną pana Antoniego, – szacowną panią Pelagią – to i nerw jej przeszedł. Zauważyłem, że nawet co raz śmielej sama sięga do mych zapisków, które pomagają mnie się gwary uczyć. A nawet zaskoczyła mnie któregoś dnia rano pytając:

– Kochaniutki ! Do wtranżalania śniadanka to masełeczko ci podać?

Nauka gwary

Od pół roku mieszkam na Pradze. Co raz bardziej mi się tu podoba i w sumie to jestem zadowolony, że mnie los na te część stolicy rzucił. Żona co prawda mniej się z tego cieszy ale powoli zaczyna się oswajać. Drażni ją tylko to, że czasami jak rozmawia w sklepie lub z sąsiadkami (co czasami jest ciężkie zważywszy na fakt że jesteśmy tu nowi) nie rozumie co się do niej mówi. Tłumaczę jej potem, że to jest gwara, że warto się jej nauczyć bo to coś, co rzadko już się słyszy na ulicach a chyba warto kultywować tradycję. Szczególnie, że mieszka się w takim miejscu. Ja sam niedawno też wziąłem się za jej naukę i dzięki temu, że w necie znalazłem dużo stron z wyrazami, zwrotami, coś niecoś zaczynam kumać.