Od dnia, kiedy szopka odsłoniła swe sekreta przed moją osobą, cały czas po mej makówce chodziło tylko jedno pytanie. Jak ten wspaniały relikt przeszłości, dostał się w posiadanie naszego mistrza mniotły. Okazja nadarzyła sie kilka dni później. Zresztą tak z okazjami bywa – raz są raz ich ni ma … tak gadała ma babina.
W niedziele kochanej Haneczce zachciało sie jazdy do jej familii. Nagabywała mnie… jak stara kwiaciarka z Kercelaka. Jakich forteli używała nie sposób wymienić, ale było wesoło z tego tytułu. Ja, twardy jak orzech w skorupce, odpierałem ataki namolnej kobity. Koniec końców, udało mnie sie wymigać od wojaży. Jak tylko drzwi sie zamkły i wróg znikł z pola widzenia, odpaliłem lont i w długą do spożywczaka po złocisty płyn.