Mowa z Grochowa

Baśnie grochoskie

Jednem z uroków, pardons, jedną z wad mieszkania na parterze, jest niewontpliwy fakt, że mam możebność być własnoręcznem świadkiem dialogów aspołecznych, które zachodzą na mojem podwórku. W związku z powyższem pozwalam sobie na wybryk zamieszczenia rozmówki, którą skrzyżowały dwie moje przeurocze sąsiadki – pani Teresa Baryłko i madam Apolonia Wądorek.

– Dzień dobry, pani Tereso. Słyszałaś pani o spotkaniu bajarzy w Kici Koci?

– Nie, natomiast bywam tam nieraz i nie dwa w celu wzięcia za łeb i do domu mego małżonka. A w jakiem takiem celu się spotkali ci dani bajarze, oprócz dania w gazomierz oczywiście?

– No żesz właśnie w celu opowiadania baśni.

– Pani Apolonio złociutka! Żebyś pani wiedziała, ile ja się bajęd nasłuchałam przez moje małżeńskie współżycie! Jak ja bym spisała to, co mój ananas mi trajlował, to bym ze trzy kilo nobli dostała czy innych oskarów.

Mała książka o gwarze

Szłem sobie Skaryszakiem w celu zaobcowania z naturą, taką jak: roślinność iglasta, roślinność liściasta, roślinność krzaczasta, wywiórki, dzięcioły, sikorki i temuż podobnież, gdy nagle ujrzałem oczami pana Ambrożego, mego dozgonnego sąsiada. Pan Ambroży zasiadał na ławce i pogrążał się w lekturze.

– Łączę wyrazy, panie Ambroży. Dlaczego zużywasz pan czas, czyli pieniądz, na książkie zezwalając, aby życie przepływało panu pomiędzy palcami?

– Sąsiedzie czcigodny, nic mnie nie przepływa, się zapoznaję z mową ojczystą.

– W jaki deseń?

– W taki, że ta książka porusza nasz język.

Dżemtelmen

Stałem właśnie w sklepie przy stoisku jarzeniowem, gdy oto zwrok mój napotkał mego sąsiada, pana Ambrożego Keksa. Jego facjata nie dość, że wyrażała dogłąbny smutek, to jeszcze na dodatek posiadała na czole śliwkę o słusznym rozmiarze i żywym kolorze.

– Szaconek, panie Ambroży, czyśbyś pan się stał za legiende ringu?

– Nie.

– Uskuteczniałeś pan dowolną amerykankie?

– Mylisz się pan.

– Przydzwoniłeś pan w Barbakan?

– Nie. Zachciało mnie się być dżemtelmenem, a na czole widzisz pan tego przykre wskutki oraz daleko idonce końsekwęcje.

Pan Tadeusz

Odbywaliśmy właśnie z mem sąsiadem, panem Ambrożym Keksem tryumfalne turne po warsiaskiej gastronomii, gdy oto nasz zamglony zwrok utkwił sie w zwieszczu Adamie. Pan Ambroży chwilkie mu się wpatrywał, po czem zagaił w te słowa:

– Słyszałeś pan? Podobnież Pan Tadeusz ma iść paszoł wont ze szkoły.

– Pan Tadeusz? Nie znam człowieka. A dlaczego? W czasie lekcji dawał w gazomierz? Czy chciał uskuteczniać przyrost nadnaturalny z ciałem pedagogicznem odwrotnej pci?

– Albo pan jesteś abnegacja umysłowa, albo przedobrzyłeś pan akonto napojów wyskokowych. Pan Tadeusz, z książki literata Mickiewicza, który figuruje wizawi i aż się za serce trzyma z powodu pańskiej irgo…, ingo…, irygacji.

– Nie pamiętam, uprzytomnij mnie pan, panie Ambroży.

Pijany Chińczyk

Gry towarzyskie wydają się dziecinną zabawką, a temczasem nie raz i nie dwa beztroska rozrywka umysłowa ma koniec żałosny. Zdarzyło się otóż, że jednego wieczora zakołatał do mnie mój rodzony sąsiad, pan Ambroży.

– Szaconek wyrażam! W czem mogie okazać panu pomocne dłoń?

Tu pan Ambroży zaczął mrugać lewem okiem i zaznaczył:

– Ukłony. Może byś pan mniał ochote poszlifować logikie i jenteligencje pracujące?

Pałac Kultury

Szłem sobie ulicą Chmielną zwruszony do łez filmem, który mniałem zaszczyt zobaczyć w „Kinie pod Minogą”.

Film był do głąbi zwzruszający z powodu dlatego, że opowiadał o jednem wariacie, któren poczuł sercowe przynależność do jednej panienki. Z tego była oczywiście, jakżeby inaczej, draka na czterdzieści fajerek zakończona wesołem gorzko gorzko. Tylko tytuł dali nieżyciowy: „Każdemu wolno kochać”. Może i każdemu, ale nie każdą. Mnie na ten przykład wolno kochać tylko moje pozagrobowe małżonkie, a skoro jeżeli niechcący popieszcze zwrokiem inną płeć – wygawor murowany!

Kino pod Minogą

Siedziałem sobie w Skaryszaku w cieniu, pardons, lipy, gdy w mój widnokrąg wkroczył pan Ambroży Keks.

– Dzień dobry się z panem, panie Ambroży! Przechadzkie na zdrowotność pan zażywasz?

– Wiadomo. A pan co, gruchankie pan masz z jakiemś kociakiem?

– E, panie Ambroży, tak sobie lanszafty oglądam i obrazki  z życia zawzięte. Czasem, panie Ambroży, takie kino tu odchodzi…

– Właśnie, apropos kinemantografii, czy mniałeś pan zaszczyt słyszeć o kinie na dowolnem powietrzu?

– Nie, poinformuj mnie pan.

Wybledont

Szłem ja sobie przez podwórko do sklepiku, gdy oczy me ujrzały osobistość pana Benka. Pan Benek siedział na schodkach i spożywał jakiś płyn z filiżanki.

– Szaconek, panie Benku! Taki upał, a pan wrzątek ciągniesz?

– Owszem, wrzątek, a detalicznie ziółka na uspokojenie. Swoje nerwy wszak posiadam.

– Rozumiem, panie Benku. Małżonka zrobiła panu wycieczkie osobistą pod adresem?

– Nie, znowuż się okazało, że sport to nie zdrowie.

– W jaki sposób?

Trambajem po Wiśle

Z grochowskiego nieba lał się gorąc, znakiem tego sączyłem zimną piweczność rozmyślając o nieznośnej letkości pobytu, gdy zagaił mnie pan Benek.

– Szanowanko sąsiedzie. Masz pan jakieś plany na niedzielę apropo sportu i rekreancji?

– Jeszcze nie, panie Benku. A lubisz pan sport?

– Rzecz wiadoma. Mogie go oglądać godzinami. Ale z powodu, że jest taki par, lepsza byłaby rekreancja, czyli przebywanie na dowolnym powietrzu nic nie robiąc.

– Masz pan jakiś pomysł w ten deseń?

Lawendoszczak

Wyszłem ze śmieciamy, gdyż ponieważ kocham dozgonnie moją małżonkie i spotkałem pana Benka, który z równie godną miną jak ja wynosił obierki, papierki, obgryzione śledzie marnowane i inne martwe nature. Na chwilkie zapadło się skrępowane milczenie. Które udało mi sie jenteligentnie przerwać.

– Szaconek panie Benku. Oglądałeś pan Polonie Dorszmund?

I naszego rodaka Lawendoszczaka?

– Oglądałem i powiem panu, że już na samem początku to wydarzenie z pierwszych stron gazet się mnie nie spodobało.

– Z powodu dlaczego?